proste życie , bogaty słoik

Ile jest warte proste życie?

Usiadła na podłodze ze stale powracającymi od kilku dni pytaniami. Oparła głowę ze swoimi myślami o ścianę i zamknęła oczy.

Ile jest warte proste życie? Napisała na białej kartce i położyła ją przed sobą na ziemi. Ze łzami popłynęła odpowiedź: bezcenne..

Co zrobić? jak zacząć? za co się zabrać? jak to wszystko uporządkować i kiedy to w ogóle zrobić?
Czuła jakby stała przed wysypiskiem śmieci, które wiedziała, że musi przeanalizować, posegregować i poukładać. Musiała zapanować nad wysypiskiem swoich pieniędzy. I kompletnie nie była do tego przygotowana. Nie miała na ten temat wiedzy ani siły.

A najgorsze, że nie miała pojęcia jak uspokoić i wyciszyć siebie. Hałas, chaos, nieustanne wydobywanie się z dna i szukanie rozwiązań; dosłownie rozrywały jej głowę.
Miała dosyć kręcenia się w kółko, ale jednocześnie nie wiedziała jak i gdzie skręcić z tego beznadziejnego ronda, żeby wybrać dobry kierunek.

Chciała nie myśleć o wszystkich rachunkach, terminach, kwotach i zaległościach. Chciała wyłączyć przycisk “myślenie”, ale im bardziej starała się to robić tym silniej była włączona. Absurdalna ludzka funkcja doprowadzająca do samo-destrukcji, umysłowego szaleństwa bez możliwości samo-naprawy. Osobista katastrofa.

Nie miała dla niej znaczenia skala kłopotów finansowych czy organizacyjnych tylko fakt, że sobie z nimi nie poradziła.

Że nie była nauczona albo, że sama się nie nauczyła mądrze zarządzać pieniędzmi.
Może zabrakło motywacji, może kilku prostych narzędzi do organizacji budżetu przyjaznych jej osobliwemu środowisku.
Może zabrakło przyjaciółki, która jej powie co ma zrobić, poprowadzi za rękę i doda otuchy, albo kopnie w tyłek kiedy trzeba. A może zabrakło zaufania do samej siebie.
Świadomość jak bardzo nawaliła, nie pozwalała jej znieść samej siebie. A najgorsze było to, że nie była w stanie od siebie samej uciec.
Jednego jesiennego dnia podniosła się z zimnej podłogi, ubrała się ciepło, przekręciła gwałtownie klucz w drzwiach i kwadrans po ósmej wyszła na bardzo długi spacer…

Ile jest warte proste życie?

Warte jest wewnętrznego spokoju
Jeżeli miałaś kiedykolwiek poważne dla Ciebie samej problemy finansowe, myślę, że docenisz tak zwany święty spokój, kiedy nie trzeba się o pieniądze martwić.
Są takie dni, kiedy zadania zawalają czas, wszystko się “sypie” i niczego nie można ogarnąć. Czuć tylko przywalenie, zmęczenie i wyczerpanie.
Masa spraw codziennie walczy o najcenniejsze skarby: uwagę, energię i czas. I to tylko od nas zależy jak te skarby rozdamy.

“Zajęte życie” wypełnione jest zajęciami po brzegi. Codzienność pęka od obowiązków zawodowych, rodzinnych i osobistych. Ambicja, duma a czasem presja otoczenia nie pozwala odpuścić ani na moment.
Pamiętam jak bardzo chciałam udowodnić sobie oraz rodzinie, że jestem świetną żoną, doskonałą mamą dwójki dzieci i zawodowo aktywną kobietą, która dba o każdy zakamarek życia, jest zadbana, uśmiechnięta, pozytywna i nigdy niczego nie zawala. Do momentu kiedy wszystko zawaliło mnie.

Jeśli mam być szczera, to trochę na własne życzenie. Byłam zbyt ambitna, żeby prosić o pomoc i wsparcie. Uważałam, że zawsze sama sobie ze wszystkim świetnie poradzę i bardzo chciałam to udowodnić. Byłam dumna, że jestem silną kobietą, że nie musze być od nikogo zależna.

Dopiero przy przeciążeniu systemu zdałam sobie sprawę jakie to było głupie.

Nad księżniczkami i marudami wszyscy się użalali a mnie traktowali jak ja siebie, czyli wojowniczkę, która zawsze sobie świetnie radzi sama. Nie potrzebuje wsparcia, pomocy a tym bardziej pochwalenia za dobrze wykonaną robotę. Strzał w kolano!

I tylko czasem przed snem pojawia się zamglone, ciepłe marzenie jutrzejszego spokojnego poranka, niewielkiej listy zadań i zadowolenia z ich wykonania na koniec dnia.
Marzenie o spokojnym, prostym dniu bez gonitwy i stresu.
Samo marzenie jednak niczego nie zmieni. Sytuację zmieniają mądre decyzje i spokojne działanie.

Ile jest warte proste życie?

Warte jest kalkulacji
To jest zawsze kwestia kalkulacji i wyboru. Z tym, że mnie nikt tej kalkulacji nie nauczył. Ile wart jest czas? Ile spraw powinnam zaplanować, ile czasu mogę poświęcić w ciągu dnia, żeby dobrze spokojnie wykonać zadania i mieć poczucie satysfakcji? Co powinnam delegować a z czego lepiej zupełnie zrezygnować.

Zamiast usiąść i spokojnie się zastanowić, rozpisać, ustalić priorytety , skreślić pierdoły, to ja rzuciłam się do zrobienia każdego zadania , zorganizowania każdego projektu i to najlepiej jakbym startowała w mistrzostwach świata, olimpiadzie transmitowanej na cały świat, bo przecież złoty medal to za mało.

Ja dominika, z całą pokorą i skromnością dzisiaj chciałabym ci napisać, że ja naprawdę byłam zawsze świetnie zorganizowana i niezwykle skuteczna. Potrafiłam ułożyć w głowie kolejność zadań, żeby nie marnować czasu i w międzyczasie też coś zrobić. I byłam naprawdę bardzo skuteczna. Tylko zgubiła mnie moje własne ego. Ambicja i wzięcie zbyt wielu spraw na swoją głowę, bo przecież nikt nie zrobi nic tak perfekcyjnie jak ja.

Ale w końcu się uspokoiłam i opanowałam.
Wybrałam życie pełne spokoju, prostoty, minimalizmu…Znalazłam tą prostotę w sobie i żyję nią każdego dnia.
Co nie znaczy, że mieszkam w chacie w lesie, jem korzonki i nie używam pralki oraz telefonu.

Piszę o tym dlatego, że wydaje mi się, że prawdziwie można żyć prostym życiem w momencie jak się dokona takiego wyboru świadomie pod wpływem totalnego przeciążenia. Spojrzenia na swój dzień z boku i wzięciu odpowiedzialności za swoją sytuację.

Ile jest warte proste życie?

Warte jest wspomnień
Na studiach kiedy głębiej zainteresowałam się coaching’iem zaczęłam sobie uświadamiać wagę finansowego ogarnięcia. Pieniądze traktowałam zbyt lekceważąco, żeby na nich skupiać swoją uwagę.

Chaos, bałagan, odwlekanie, brak kontroli, moje mentalne nastawienie sprawiły że pieniądze zapukały do drzwi mojej uwagi i to w najbardziej nieodpowiednim momencie.
O mentalnym bankructwie pisałam tutaj, więc zapraszam cię do tamtego kawałka mojej historii, bo to fajnie dopełni większy fragment.

W każdym razie, kiedy po ciężkim czasie depresji zdałam sobie sprawę jak ważna jest wewnętrzna równowaga, balans emocjonalny i duchowy, postanowiłam, że spokojnie małymi krokami kaizen poradzę sobie też w tej sferze mojego życia.
I tak po kolei, dzień po dniu kiedy na podstawie koła wartości zadbałam o odbudowanie każdego najważniejszego obszaru mojego życia,

…dotarłam do stacji „moje finanse”.

Wysiadła na zapadłym pustym peronie, stanęła rozglądając się powoli, ale nikogo wokół kogo mogłaby zapytać o drogę. Było zimno, wiało i lekko padał deszcz. Bardzo nieprzyjazne warunki, ale pociąg odjechał więc zrobiła krok na przód. Po drodze spotkała parę osób ale nikt nie wiedział/ nie był w stanie wskazać odpowiedniej drogi. A ktoś jak już coś wiedział to coś tam mamrotał pod nosem, kompletnie jej nie przekonując. Nie zapalał do działania a właściwie to wprost przeciwnie. Zniechęcał i demotywował.
Parę osób sama by chętnie dowiedziała się czegoś od niej ale ona była w tej miejscowości pierwszy raz i zupełnie się nie orientowała w którą stronę pójść.
Wczesnym popołudniem znalazła księgarnie i tam została do zamknięcia. Przejrzała wszystkie półki z interesującą literaturą skutecznego zarządzania finansami osobistymi, przeczytała spisy treści, nagłówki i parę słów o autorach.
Nie od razu się zdecydowała bo tego typu poradniki są dość kosztowne. Znalazła tani motel i przespała spokojnie pierwszą noc. Kupiła kilka wyselekcjonowanych książek i od razu po spacerze zabrała się za studiowanie finansów.
Czy sama wiedza wystarczy, żeby zrobić plan?

Ile jest warte proste życie.

Warte zatrzymania się.
Uniesienia głowy i zawieszenia się w chwili.
Zwolnienia tempa, zauważenia i docenienia małych szczegółów, małych momentów. To buduje dobry wewnętrzny nastrój i doskonale relaksuje umysł.

Ten moment: “jadłam dziś czereśnie i przypomniał mi się ogród mojej ciotki…to było lato!”
Małe chwile TU i TERAZ. Bez rozpamiętywania przeszłości i porażek. Bez zamartwiania się o przyszłość.
Jestem tu i teraz po to, by spokojnie uprościć dzisiejszy dzień a jutro jutrzejszy.

Ile jest warte proste życie?

Warte jest skupienia się na jednej sprawie.
Ja jest multizadaniową osobą i potrafię ogarnąć kilka spraw jednocześnie w tym samym czasie. Ale to, że potrafię tak pracować nie znaczy, że tak muszę.

Moja lista zadań kiedyś pękała w szwach i ciągle do jednej listy dopisywałam kolejne sprawy. Robiłam co mogłam, żeby je zrealizować po czym byłam sfrustrowana, że jeszcze tyle do wykonania.

Zamiast docenić samą siebie ile świetnej roboty zrobiłam, to krytykowałam siebie, że powinnam jeszcze lepiej i jeszcze szybciej. Byle tylko nie zmarnować kolejnego dnia, żeby udowodnić jaka jestem produktywna i dobra w tym co robię.
Niestety na końcu się okazuje, że nie ma nikogo oprócz mnie samej kto mógłby mnie docenić i pochwalić.

Całkowite i spokojne skupienie uwagi i koncentracji na jednej rzeczy powoduje wzrost jej szybszego i skuteczniejszego wykonania o 100%.

Dlatego teraz zapisuję w planerze 3 do maksymalnie 5 zadań dziennie (w zależności od ich wielkości) i zawsze zostawiam czas na 1 pożar który bardzo często się pojawia się zniakąd i domaga zajęcia się nim natychmiast.

W ten sposób wykonuję 100% założeń i jeszcze mam czas na nieprzewidziane zdarzenia, które nie rozwalają ani nie wpływają na ważne zaplanowane zadania dnia.
Potrafię już teraz poklepać się po ramieniu i powiedzieć sobie: “Super się spisałaś dominika, to był produktywny dzień, jestem z ciebie dumna”.

No; i co najważniejsze, mam jeszcze czas dla siebie, rodziny i przyjaciół na spokojną rozmowę przy spokojnej herbatce.

Ile warte jest proste życie?

Warte jest docenienia tego co już mam.
Zadowolenie nie polega na realizacji tego, czego pragnę, lecz na uświadomieniu sobie jak wiele mam już teraz.
Chęć posiadania nie jest niczym złym pod warunkiem, że nie kierują mną pobudki egoistyczne i typowo konsumpcyjne. “Więcej i więcej ” zabiera cenny czas, energię i spokój.

Nauczyłam się pytać samą siebie: “czy to naprawdę jest mi potrzebne? Ale tak naprawdę dominika?”
Czy potrzebuję butów czy mam ochotę kupić buty? Potrzebuję po prostu pralki do prania czy tysiącfunkcyjnej kosmicznej pralki? Powinnam kupić nowe meble czy chcę tylko kolejny raz zmienić wystrój mieszkania?
Chodzi mi tu przede wszystkim o przesadę.

Ile jest warte proste życie?

Warte jest powiedzenia “nie”
Pragnienie bycia lubianą i akceptowaną jest naturalne, jednak sprawia, że zbyt często staramy się zadowolić wszystkich dookoła i spełniamy oczekiwania innych w pierwszej kolejności. To komplikuje codzienność i powoduje, że rezygnujemy ze swoich potrzeb lub odkładamy je tworząc w ten sposób efekt kuli śnieżnej wszystkich spraw do załatwienia.

Oczywiście nie oznacza to, żeby ignorować naszych bliskich i nie pomagać innym ludziom. Chodzi tylko o wyznaczenie granic, czasem odmówienie lub wyznaczenie terminu, który nam pasuje.

Ile jest warte proste życie?

Warte jest unikania długów, oszczędzania i inwestowania
Jedną z najgorzej komplikujących rzeczy w życiu jest dług finansowy. Powoduje olbrzymi stres, rozwody, konflikty w rodzinie, depresje i inne tragedie.
System i czasy w których żyjemy oferują mnóstwo okazji, żebyśmy stali się dłużnikami takich instytucji jak banki, sklepy, karty kredytowe czy znajomi.
Niecierpliwość, chęć posiadania wszystkiego natychmiast po wpływem emocji powoduje, że nie odkładamy na urlop czy nowy telewizor tylko zaciągamy kredyt za kredytem.

Żyjemy chwilą niespecjalnie martwiąc się, dbając o przyszłość i konsekwencje dzisiejszych decyzji i wyborów.
Przy sprzyjających warunkach spłata długów nie stanowi problemu. Gorzej jest w momencie utraty pracy, braku płynności finansowej z jakiegokolwiek powodu.

Gdzieś słyszałam, że najlepszą perspektywą dokonania wyboru jest „rzucenie okiem” na złomowisko gdzie jest tona przedmiotów, za które kiedyś bardzo słono ktoś zapłacił.
Nie wspominając o masie rzeczy, które po miesiącu lub trzech zmieniając swoje przeznaczenie jak na przykład z orbitreka na wieszak.

Dług, który wisi nad nami jest jak żelazny ciężar, który codziennie nas stresuje i nie pozwala odczuwać spokoju dnia.

Pamiętam jak spłaciłam swoje ostatnie zalegające zobowiązanie. Poczułam się jak motyl, który wygrzebał się z twardego kokona i to zakopanego głęboko w ziemi.
Teraz mam odłożone pieniądze na wydatki spodziewane, niespodziewane i jestem w trakcie tworzenia poduszki bezpieczeństwa w razie na przykład zmiany czy utraty pracy albo złamania nogi.
To nie są jakieś wielkie oszczędności, ale poczucie bezpieczeństwa i zaufanie do siebie, poleganie na sobie, że nie będę musiała w razie czego pożyczać, tylko mam własne oszczędności, napawa mnie prawdziwą dumą.

Podzielę się z Tobą świetną zasadą :
„Ze wszystkiego co zarobisz, część oddaj, część zaoszczędź, część zainwestuj a część wydaj na coś, co ci sprawi radość”

Życie nie jest skomplikowane, to my je komplikujemy, czyż nie?
dominika

Scroll to Top