Jutro – nadejdzie jutro.
- „Daj spokój z tym oszczędzaniem Dominika, trzeba żyć dniem dzisiejszym. Jutra można nie dożyć”. Jutro może nie nadejść”
Takie przekonanie miała zawsze moja przyjaciółka Aleksandra i to przekonanie miało swoją siłę, która nadawała kierunek jej życia.
Jutro
W słowniku języka polskiego i prozaicznym opisie tego słowa znalazłam :„dzień następujący po dzisiejszym, przenośnie: przyszłość” ktoś napisał świetny komentarz :
„JUTRO – mistyczna kraina, gdzie 99% całej ludzkości przechowuje swoją produktywność, motywację i ambicję.”
Z Czasem rozprawiałam się we wpisie … tutaj możesz o tym przeczytać.
Jurto jest już bardzo konkretnym czasem, ale wydaje się wciąż skutecznie paraliżującym powstające plany. Jest słowem, które cichaczem usypia zapał i euforię.
Czy pamiętasz sytuację, kiedy odkładałaś coś na jutro? Pewnie nie raz. Tak, to może trochę załamywać, ale dobra wiadomość jest taka, że nie jesteś sama ze swoim „jutrem”
Ja też miałam „jutra” zbojkotowane przez
- nie mam konkretnego planu
- brakuje mi czasu
- nie wiem w ogóle od czego zacząć
- najpierw posprzątam dom
- chyba się nie nadaję
- zrobię to jutro…
Przyjrzyjmy się zatem razem pewnym zachowaniom, które trochę mnie obnażą.
Z oczywistego powodu weźmy na tapetę oszczędzanie.
Jutro – kiedy jestem ignorantką.
Żyję tu i teraz i jutra może nie być. Jutro nie istnieje i nie mam absolutnie ochoty ani żadnej potrzeby, żeby nawet myśleć o oszczędzaniu albo wypowiadać samo słowo „oszczędzanie”.
W końcu nie jestem w podstawówce, żeby odkładać na jakieś głupie konto SKO (szkolna kasa oszczędności).
Oszczędzają nudziarze i ci co ciągle mają mało kasy. Trzeba żyć i używać życia, kto chciałaby sobie ciągle odmawiać. Potem się coś zorganizuje na szybko. Pożyczy albo coś…
Jutro – kiedy może i powinnam ale…
Zarabiam, płacę rachunki, idę na kawę z kumpelami, jakiś szoping, ale nie zaglądam na konto bo się boję. Powinno styknąć do następnej wypłaty. Jakoś to będzie. Kto by wytrzymał to całe oszczędzanie?
Liczenie tych wszystkich paragonów?! Odejmowanie sobie od ust kawy w Starbucks??? Jakieś ograniczenia? Może kiedyś.
Jutro – kiedy chcę, ale decyzja o rozpoczęciu oszczędzania jeszcze nie jest podjęta.
No przecież wiem, że powinnam, ale kiedy na wszystko znaleźć czas!!! Ciągle tylko praca, dom, dzieci.
Przydało by się wiedzieć co na ile i kiedy. Chciałabym mieć kontrolę nad swoimi finansami, ale ile razy zaczynałam, tyle razy nie miałam do tego cierpliwości. Podziwiam osoby, które potrafią odłożyć sobie kasę na wakacje a nie zadłużają kartę kredytową. Albo jak ktoś ma odłożoną kasę i jak się posypie samochód to spokojnie mają z czego zapłacić za naprawę. Podziwiam jak bez bez nerwów obchodzą święta bez naciągania konta na minus.
Jutro – kiedy podjęłam decyzję i chcę oszczędzać.
Zapaliłam się strasznie i biorę finanse w swoje ręce! Od jutra zaczynam!
Od dawna czytam bloga o oszczędzaniu, nakupowałam książek i poradników, jestem uzbrojona w wiedzę. Wiem dokładnie co i jak powinnam zrobić. Nawet plan przygotowałam i wiem od czego zacząć! Dosłownie NIC mnie nie powstrzyma! Będę szła jak burza!
…Cholera gdzie ja mam te wszystkie paragony…
Jutro – kiedy oszczędzam i jestem z siebie dumna.
Jutro zaplanowałam, że wieczorkiem zrobię gorącą czekoladę (jest cudny zimowy grudniowy wieczór) i 30 minut mam zaplanowane na mój PLAN PRACY:
Zestawienie finansowe :
- podliczenie 3 dużych paragonów (zakupy tylko 3 x w m-cu na każde 10 dni)
- przeanalizowanie stanu konta (ile zaoszczędziłam w poprzednim miesiącu i ile dam radę odłożyć w następnym)
- uzupełnianie kalendarza na nowy miesiąc i wpisanie wydatków na grudzień
- przeanalizowanie wypłaty (ile, gdzie, kto i komu)
- lista zakupów na 10 dni
- menu (już nie robię, bo w większości montuję z tego, co kupuję w promocyjnych cenach)
Jutro, dodatkowo w tym miesiącu, ponieważ kończy się rok 2019, dopisuję kwadransik na:
- Przygotowanie kalendarza z urlopami, planami i wszystkimi wydatkami stałymi na nowy rok 2020
Na końcu następuje uroczyste wręczenie sobie dyplomu i dumne poklepanie siebie po plecach.
Jutro – nadejdzie jutro
Są osoby, które nie myślą o jutrze. Nie potrzebują, albo nie chcą oszczędzać. I ja to szanuję. Sama kiedyś tak myślałam, zanim nie dorosłam. Zanim nie dojrzałam do tego, że sama chcę o to zadbać.
Można nie myśleć o jutrze. Ani w krótkiej ani w dłuższej perspektywie. Ale ono się pojawi tak czy inaczej. Czy tego chcemy czy nie. Osobiście wolę, żeby jutro było dla mnie spokojne i finansowo bezpieczne. Na ile mogę sama się tym zająć. Zdecydowałam, że zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby zapewnić sobie finansowe bezpieczeństwo. To nie oznacza dla mnie wypchanego konta i braku czasu na coś innego niż praca. Balans i wewnętrzna harmonia są bardzo ważne w moim życiu. Nie zatraciłabym się nigdy w pracy, gdyby to miało oznaczać brak czasu dla mojej rodziny i przyjaciół, spacery z psem, czytanie książek czy pisanie.
James Bond wierzy (bo przecież wciąż żyje), że jutro nie umiera nigdy. Chyba się z nim zgodzę. Jutro nie umiera nigdy, ponieważ po nim jest następne jutro i następne. Grunt, żeby żyło dla nas.
A tu na moment pojawi się „wczoraj”
Nie jestem osobą, która żałuje czegoś w życiu. Nie wspominam, nie ubolewam i nie płaczę nad minionymi dniami. Ale…
Gdybym mogła się cofnąć w czasie to zdecydowanie nauczyłabym się szybciej zarządzać/ opiekować swoimi finansami.
Nie dlatego, żeby mieć więcej pieniędzy tylko dlatego, że kontrola nad swoim portfelem, nad swoimi finansami daje niesamowite, lekkie poczucie kontroli, pewności i szacunku w stosunku do samego siebie.
Oddala też niepotrzebny stres, który znają tylko osoby, mające kiedykolwiek finansowe tarapaty.
Każda opisana wyżej opcja oparta jest na prawdziwych wydarzeniach i miała swoje realne miejsce w moim życiu. Każda jedna.
A ty?
Pamiętasz kiedy chciałaś ogarnąć swoje finanse? Czy pamiętasz ile razy odkładałaś to na jutro? Pamiętasz ile tych „jutro” minęło?
Ja mam jutro swój finansowy wieczór.
A ty? Co robisz jutro?
dominika