Czy jest możliwe, żeby kupić wspomnienie?
Aleksandra miała na sobie najpiękniejsze buty jakie widziałam w życiu.
Szykowałyśmy się do wyjścia na kolację w cudownej włoskiej miejscowości Pescara nad Adratykiem. Był upalny, letni wieczór a ja nigdy nie padłam na widok żadnych butów. Nawet moich ślubnych. Ale te były absolutnie olśniewające.
Letnie, grafitowe na niskiej szpilce, sznurowane nisko wokół łydki cieniutkim skórzanym rzemykiem.
Niewielki kształt rombu pokrywał delikatnie wierzch stopy. Ozdabiały go przezroczyste drobne kamienie, podobne do kawałków bursztynu, ale w kolorach od przezroczystych grafitowych przez popielate do całkiem kryształowych.
Były nieprawdopodobnie szykowne a jednocześnie delikatne i subtelne.
Aleksandra pozwoliła mi je założyć tylko raz podczas moich włoskich wakacji i może to brzmi śmieszne, ale czułam się jak prawdziwa kopciuszek.
Próbowałam ją przekonać na wszystkie znane mi sposoby żeby mi je podarowała lub odsprzedała, ale im bardziej ją błagałam tym ona się bardziej ze mnie śmiała uznając mnie za jakąś nawiedzoną fanatyczkę. Dała mi jasno do zrozumienia, że nie ma takiej opcji.
Następnego lata przyjechała do Gdyni wręczając mi prezent zawinięty w zwykłą, starą reklamówkę. Wyobraź sobie moją minę jak zobaczyłam w niej moje wymarzone buciki.
Nie były co prawda nowe, ale byłam tak szczęśliwa jak Carrie Bradshaw z nowych butów od Manolo Blahnika.
Założyłam je tylko raz jak pojechaliśmy z Bartkiem na kolację do Rewy.
A teraz wyobraź sobie, jak któregoś dnia wieczorem wróciłam do domu i zastałam je w kawałkach, rozrzucone po całym domu, pożarte przez naszego Wolfa, młodziutkiego owczarka, który największą radość miał przez krótką chwilę szarpania się z rzemykami.
Od kilku grubych lat przeglądam internet i butiki w poszukiwaniu kopii tych butów, jednak nigdy nie znalazłam nawet podobnych.
I teraz wyobraź sobie już ostatni raz. W zeszłym tygodniu przyszła do mnie reklama na maila i moim oczom ukazały się buciki, najbardziej zbliżone wyglądem do tych moich kopciuszkowych… i to w promocyjnej cenie £12,70. Mają co prawda perełki i cyrkonie zamiast przezroczystych kryształków, ale i tak zrobiły na mnie wrażenie.
Że też musiały się pojawić właśnie teraz jak ja jestem na finansowej diecie!
Bez chwili zastanowienia napisałam do Joanny, opisując całą historię możliwie dramatycznie, żeby przekonać ją jakie to jest dla mnie istotne oraz czy w drodze wyjątku mogłabym pozwolić sobie na taki zakup. Pod wpływem emocji zaoferowałam z grubej rury, że gdzieś mogę zaoszczędzić, żeby je tylko kupić.
Czekałam na odpowiedź na WhatsApp i już od pierwszej minuty zaczęły mnie dopadać wątpliwości. Pojawiły się jakieś dziwne (jak na mnie) myśli które powodowały, że zaczęłam się zastanawiać czy aby na pewno muszę je kupić?
Co? Moment. To tak jakbym sama sobie nie chciała pozwolić na ich kupno? O co chodzi? Przecież to jest doskonała okazja, świetna cena i jeszcze to moje wspomnienie letnich wakacji we Włoszech.
Tak jakbym chciała kupić wspomnienie tamtego lata. Kupić wspomnienie tamtego czasu, naszej przyjaźni, swobody, odwagi, gnocchi z sosem ze świeżych pomodori, szafranowego risotto, muli w kolendrze i mocnej, mrożonej kawy.
Być może wspomnienie było wyidealizowane a przedmiot westchnień bardziej zwyczajny niż to obrazuje moja pamięć. Może to i przyziemne i mało wzniosłe…ale takie ludzkie.
Wiadomość od Joanny:
„Hmmmmmm, jeśli zaoszczędzisz…,to możesz je kupić. Jedyny warunek, że wygospodarujesz z puli słoikowej z bieżącego miesiąca. Z żadnych innych pieniędzy nie możesz ruszyć, tylko dlatego, że to jest twoja przyjemność i bez tych butów spokojnie byś się obyła. Może być? Czasami każdemu należy się mały „treat” a ty zaoszczędziłaś już £1000 – przeczytałam na WhatsApp
Oookkkkay… Chyba dopiero teraz włączył mi się logiczny proces myślowy. To teraz trzeba będzie pasa zacisnąć jeszcze ciaśniej i ze słoika £30 wycisnąć ambitnie co się da, żeby oszczędzić £12,70.
Następnego dnia rano, notabene już po dokonaniu zakupu napisałam do Joanny, że chyba mam moralniaka i nie powinnam kupować tych butów. Że chodzi o zasady, honor i zachowanie twarzy. A ja podchodzę do tego wyzwania poważnie jak na „profesjonalistkę” przystało. Kiedyś bym się nie zastanawiała a na pewno nikogo nie pytała i prosiła o pozwolenie!
To skąd teraz się wzięły moje wątpliwości? Prawdę mówiąc miałam wrażenie, jakbym to nie ja pisała. Czyżbym aż tak ambitnie podeszła do zadania, że mam teraz wyrzuty sumienia o jakieś głupie £12,70?
Tak czy inaczej, niestety uległam emocjom, cudownemu wspomnieniu i nieopanowaniu. Że też tak łatwo się poddałam. Ja? Ze sztandarem opanowania i silnej woli na ustach? Strasznie mi głupio.
Co prawda zamówienie złożone, ale może je zwrócę zanim otworzę pudełko uciszając swoje wyrzuty sumienia i uczucie dyskomfortu emocjonalnego?
Może jednak chciałam kupić wspomnienie? A może musiałam po prostu je kupić, żeby zaspokoić uczucie ich braku i niedostępności żeby odhaczyć, że je posiadam nawet jeżeli są tylko substytutem?
Chyba podeszłam do tego mojego finansowego wyzwania zbyt ambicjonalnie. Te buty są jak zakazany owoc. Kuszą bardziej gdy nie można go mieć. Moja frustracja po tym zakupie chyba wzięła się z wkurzenia na samą siebie, że dałam się ponieść emocjom. W końcu mam wystarczająco dużo butów, japonek, balerinek, adidasów i nie umarłabym bez właśnie tych zamówionych w extra promocyjnej cenie za £12,70
To jest tylko kolejna para butów bez których dałabym radę przetrwać kolejne miesiące życia. To, że marzyłam o nich kiedyś nie znaczy, że w zmieniających się warunkach środowiskowych (takich jak mój money challenge) nadal powinnam to marzenie zaspokoić. Zwłaszcza, że to nawet nie były dokładnie te same buty o które zrobiła się cała ta afera.
A co gdybym trafiła teraz naprawdę na te same, identyczne buciki? O nie! Oby los nie zadrwił ze mnie w ciągu najbliszych miesięcy.
Napisałam do Joanny, że padnę ze śmiechu jak skręcę w nich kostkę. Za tak zwaną „karę” i wysłałam jej fotę z moją karteczką na której jest napisane: ”realizuję swoje cele czy cele sklepów?” Ewidentnie zrealizowałam nie swój cel.
Ich nie obchodzi moje wspomnienie lata we Pescarze. Ich interesuje wpłata £12,70 od kolejnej klientki e-skepu.
Joanna :
Nie miej poczucia winy wariatko, jeśli tylko będziesz umiała sobie wygospodarować te £12,70 i zaoszczędzisz je z wyznaczonego budżetu to będzie ok. To też pokaże jaka jesteś gospodarna w awaryjnej sytuacji, która się pojawiła(czytaj: którą sama wytworzyłaś)
No i tu mnie przekonała i trochę uspokoiła.
A rozważałam poważnie zwrot przesyłki bez otwierania i zwrot pieniędzy co nawet sprawdziłam na ich stronie internetowej. Bez żadnego problemu mogłabym przeprowadzić transakcję w drugą stronę zwracając towar (czytaj marzenie)
Ale zdecydowałam, że i tak jest już po ptakach bo fakap się dokonał i trzeba to wziąć na klatę jak zawodowiec. Skoro i tak zawaliłam; potraktuję to jak wyzwanie w wyzwaniu. I zepnę się po żołniersku, żeby zachować twarz i resztki honoru.
Dwa dni później przyjechała przesyłka. Wzięłam głęboki oddech. Przypomniały mi się wszystkie zdjęcia z internetu które, pokazywała mi Klaudia, jak produkty wyglądają idealnie na stronie a jak na żywo. Tarzałyśmy się wtedy ze śmiechu jak bardzo mogą się różnić.
Teraz nie chciałam się załamać po otwarciu pudełka. Chciałam chociaż po tych nieprzespanych nocach (oczywiście żartuję i przesadzam) i moralnych wyrzutach sumienia, żeby były piękne i wygodne. Żeby były warte tego całego poświęcenia które mnie czeka. Które sobie zgotowałam jak amatorka.
I były piękne. Wyglądały nawet lepiej niż na nogach modelki na zdjęciu.
Ale kosztowały mnie więcej niż £12,70. utratę szacunku do siebie za słaby charakter i publiczne przyznanie się do fakapa co również nie jest tanie. I niestety niesmak pozostanie.
Ale się wydarzyło i kropka. Zachciało mi się kupić wspomnienie. Teraz muszę sprostać wyzwaniu w wyzwaniu.
Ryż z brokułem czy sam makaron ze świeżą pietruszką i oliwą mają wyjątkowy smak w swej prostocie. I pozwolą przeżyć w sytuacji kryzysowej.
Cóż, walka na ringu to nie tylko piękne proste sierpowe zadawane z gracją przeciwnikowi. To też ciosy od dobrze przygotowanego do walki rywala, który doskonale zna słabości. Chyba powinnam być bardziej czujna i nie dawać się nabierać jak małe dziecko na lizaka. Dostałam nauczkę.
Do końca dominika’s money challenge pozostało jeszcze dziesięć długich miesięcy.
dominika