luksus minimalism

 luksus minimalistic homeluksus, komfort, minimalizm

Czym jest dla mnie luksus? Czy jestem zamożna? Czy mam poczucie obfitości i dostatku? Ile to jest dla mnie dosyć? Czy to co już mam, to jest wystarczająco dużo?

Mimo, że nie posiadam luksusowej willi z basenem i widokiem na ocean, nie mam miliona na koncie ani biznesu rokującego sukcesy; odpowiadam: TAK.

Nie chodzi mi o stan posiadania tylko doświadczania. Świadomość ile potrzebuję, żeby żyć komfortowo prowadzi mnie do pytania: co to dla mnie oznacza?

Ile potrzebuję, żeby żyć komfortowo?

luksus

Jak byłam bardzo młoda, szczytem luksusu była dla mnie praca, która na luzie zapewniłaby mi utrzymanie, własny samochód i noszenie przepięknej bielizny na co dzień. Spontaniczne wyjście na kolację do restauracji, własna kuchnia z awokado, szparagami, szafranem, mango, jagodami, ananasem i świeżymi owocami morza i kilkudniowy wypad w góry, na południe Włoch albo Francji.

I dzięki globalizacji to wszystko jest na wyciągnięcie ręki.

Tanie loty, które kiedyś były luksusem tylko dla poważnych biznesmenów teraz są dostępne dla każdego nawet z małych lokalnych lotnisk.

Markową luksusową bieliznę można teraz kupić online w Black Friday z 80 % rabatem a piękne designerskie restauracje witają ciepło każdego klienta, nawet z 50% voucherem rabatowym.

Luksus, o którym kiedyś jako młoda osoba marzyłam – mam już teraz mimo, że nie należę do grona statystycznie zamożnych ani bogatych.

Zarabiam wystarczająco, żeby żyć komfortowo. “Kwestia widzenia zależy od punku siedzenia”- jak mówi stare porzekadło i tak jest w istocie w zależności jak ocenimy nasz luksus i do czego go porównamy.

Taka chyba nasza natura, że człowiek nieustannie chce na lepsze siedzenie wskoczyć, zapominając o tym, co już osiągnął, co dostał. Czy myślisz, że marzenia z czasem się dewaluują? Czy to o czym marzyliśmy kiedyś traci na wartości? Staje się głupie i niedorzeczne? Czy myślisz, że o nich zapominamy kiedy dorastamy? Dlaczego tracą swój pierwotny świeży wdzięk, urok i piękno? 

komfort

Nie będę się zagłębiać w afrykańskie warunki, bo choć ta myśl daje najlepszą płaszczyznę do porównania, złapania odpowiedniej perspektywy, docenienia i wdzięczności za to co otrzymałam; jestem europejką i odniosę się do tego terenu i moich warunków życia.

Zarabiam średnio £18.000 rocznie, więc bardzo przeciętnie,wykonując pracę pełną satysfakcji, ale niestety nie ambicji i marzeń…

Mimo tego okazało się, że wynagrodzenie oraz możliwości pracy i utrzymania się na wyspie pozwalają mi na życie absolutnie komfortowe.

Mieszkamy razem z moją rodzinką w cudnym kornwalijskim miasteczku nad oceanem, w pięknym zadbanym i wygodnym domu. Mam pracę, która zaspokaja moje potrzeby, mam czas na chillout, hobby i zainteresowania. Mogę w ogrodzie spokojnie poczytać książkę i pojechać do przyjaciół na herbatę pogadać. Mam czas żeby iść z Bartkiem na spacer na klify albo pograć w tenisa.

Mam własne, spłacone auto. Mam szafę bez nadmiaru, tylko z tymi ubraniami, które lubię i noszę. Mam kuchnię pełną zdrowej żywości i w bieliźniarce – spełnione marzenie.

Nie mam nadmiaru butów ani domowych sprzętów, ani biżuterii ani złota…chociaż może powinnam to Bartkowi zasugerować heheh.

Myślę, że w życiu najważniejszy jest balans i nie uważam, że trzeba rozdać wszystko co się posiada, żeby nadal mieć czyste serce i potrafić pomagać innym. Nawet bogate finansowo życie tego nie wyklucza.

Nie muszę być matką Teresą, żeby czuć empatię i dzielić się tym co mam. Może gdyby matka Teresa miała rodzinę i dzieci też inaczej dysponowałaby swoim czasem?

minimalizm

luksus mini home

Jako minimalistka i świadoma obywatelka kochająca prostotę życia mogłabym napisać, że nic mi do szczęścia nie jest potrzebne oprócz kilku drobnych w kieszeni, namiotu, bieżącej wody i książki, ale nie będę oszukiwać ani siebie ani ciebie. Ok, może namiot, ale na maks trzy noce.

Nie jestem hipokrytką.

Uwielbiam czyste, ciche, minimalistyczne i komfortowe wnętrza, cenię sobie wygodę i własną przestrzeń. Wolę zapłacić więcej i mieszkać w lepszych warunkach. Wolę zjeść mniej, ale wartościowo, wolę mieć w szafie mniej, ale to co naprawdę lubię i noszę, wolę kilku przyjaciół, ale kochanych i prawdziwych. I od niedawna wolę mieć zabezpieczenie finansowe niż żyć od dziesiątego do dziesiątego.

Być może moje podejście wynika z zarozumiałości i braku pokory a może życiowego szczęścia? Może wynika z wcześniejszych doświadczeń, a może dojrzałego i przemyślanego wyboru?

rozbitek na wyspie

Pierwsze dwa lata po wylądowaniu na wyspie pracowałam jak oszalała, ale dzięki Bogu już nie muszę. Mogę zwolnić tempo i tak robię.

Bo mam tyle ile mi potrzeba. Bo mam to o czym kiedyś marzyłam. To takie proste, żeby zrozumieć ile tak naprawdę wystarczy i być za to do kości wdzięczną.

To, że teraz (maj 2018) po czterech latach życia i pracy w Wielkiej Brytanii jestem w stanie zaoszczędzić £500 miesięcznie i po raz pierwszy w życiu realnie odłożyć kasę na przyszłość; nie jest moją potrzebą posiadania „więcej” czy bycia bogatszą. Jest potrzebą rozwoju i zmierzenia się ze sobą i tym interesującym tematem.

bonus : czas

To co mnie zaskoczyło na wyspie w rozmowie z ludźmi to powtarzające się z ciekawością główne pytanie „a co lubisz robić w wolnym czasie? jakie masz hobby?”

I oni sami (nawet lekarze w szpitalu) traktują pracę jako tylko część swojego życia i bardzo chętnie opowiadają gdzie byli ostatnio w podróży albo ile czasu spędzili w oceanie na desce łapiąc odpowiednią falę.

Pracuję średnio 15 nocy w miesiącu, co daje mi około kolejnych 15 wolnych dni na odpoczynek, tenisa, gotowanie, przyjaciół, książki, Netfix i hobby. No i ostatnio pisanie.

Mogłabym znaleźć dodatkową pracę i może kiedyś to zrobię, ale na ten czas komfortem dla mnie jest to, że nie muszę już pracować po 16 godzin 5 czy 6 dni w tygodniu, żeby się utrzymać albo spłacić kolejny kredyt a w wolne dni gonić za sprzątaniem, praniem i zakupami.

dlaczego zatem poświęcam czas i energię na oszczędzanie pieniędzy oraz pisanie o tym?

Bo ja uwielbiam wyzwania a to jest kolejny poziom mojego rozwoju i szlifowania nowych umiejętności. Jestem bardzo ciekawa samej siebie.

Bo lubię zmagać się ze sobą, przekraczać granice a w tym przypadku opanowanie i nie kierowanie się emocjami jest moim głównym wyzwaniem. Osobistym i duchowym.

Bo bardzo lubię pisać i świetnie się bawię z moim blogiem.

Nie mam jakiegoś ciśnienia ani dzikich ambicji, że muszę to zrobić. Ja się naprawdę świetnie bawię. I pomyślałam sobie pisząc tego posta, że prawdziwa siła luksusu tkwi właśnie w minimaliźmie. 

pieniądze

Pieniądze nie mają same w sobie siły ani żadnej niesamowitej energii. Są po prostu narzędziem wymiany handlowej. To my nadajemy im znaczenie i wartość. To my tworzymy i kierujemy na nie swoje pożądanie i czasem całkowite skupienie.

Kiedyś dawno temu, moje przekonanie na temat pieniędzy i ludzi którzy są opanowani żądzą posiadania rzeczy materialnych oraz coraz większych sum na koncie było pozbawione szacunku i zrozumienia. Uważałam siebie za świadomą antykonsumentkę i pogardzałam zafiksowaniem się ludzi na szybkim realizowaniu zamówień swoich pragnień jak w tanim barze fastfood.

Teraz rozumiem, jak łatwo można się zaplątać w złudną masową pogoń za posiadaniem i jak łatwo można stracić balans. Jak można stracić z oczu to co najważniejsze i łatwo się pogubić. Marzenia czasem mogą nas po prostu przerosnąć.

Teraz jestem dojrzalsza i mam więcej empatii i zrozumienia.

Jednocześnie wierzę, że każdy z nas na jakimś różnym etapie swojego życia zatrzyma się z hukiem albo coś nas zatrzyma. Czasem bolesne, czołowe zderzenie ze ścianą losu daje szanse na odrobienie lekcji i sformułowania życiowych priorytetów na nowo.

A co dla ciebie jest tak najważniej ważne?

Dominika

 

Scroll to Top