pewność siebie w oszczędzaniu

„Ok, to co dzisiaj robimy? Idziemy do kina? Zamawiamy pizzę wieczorem?, Wychodzimy wieczorem na miasto? Zrzucamy się na wspólny prezent? Gdzie jedziemy w weekend? A może pójdziemy się przejść do galerii handlowej?”

Pewność siebie – dla jasności

Poprzez pewność siebie; mam na myśli świadome, ale jednak pokorne poczucie własnej wartości. Nie wywyższanie się, tylko znajomość swoich mocnych stron. 

Pewność wynikającą z zaufania do siebie, znajomości tego co mnie wzmacnia. Co czyni mnie silną. To jest pewność, że w chwilach słabości dam radę, bo już mi się to udało wcześniej. Choćby raz. Potem kolejny i kolejny. To tworzy relację przyjaźni ze mną samą i wiarę, że dam radę. 

Bez chojrakowania, bez świrowania i arogancji. Spokojnie, dojrzale i pokornie. 

Czasem nie wierzę, że już tak dorosłam

Pewność siebie to jest uważność 

Uważność w wyłapywaniu moich chwil zwątpienia i skuteczne OPANOWANIE siebie. Przywołanie siebie do porządku w taki sposób, który na mnie działa i jest jak dobry kop do działania. 

Kiedyś musztrowałam się jak żołnierza. I teraz też czasem mi się zdarza powiedzieć do siebie:

„W tej chwili marsz dominika, bierz się do roboty bo zaraz zrobisz sto pompek w deszczu” Ale już nie jestem dla siebie taka surowa jak kiedyś. Traktuję siebie po przyjacielsku i motywuję się tekstami w stylu: -„ok, nika, pokaż mi co potrafisz! Chyba, że nie dasz rady bo nie wiesz jak się do tego zabrać…” uuuuu, to akurat wyjątkowo na mnie działa!!!

W kontekście pieniędzy miałam zbyt niskie poczucie własnej wartości albo byłam zbyt pewna siebie. Ale nie będę się tutaj cofać do dzieciństwa, bo chciałabym tylko przypomnieć i opisać jak ważne jest zachowanie między tymi dwoma skrajnymi siłami charakteru odpowiedni balans. 

Rozpoczynając proces oszczędzania musiałam stawić czoła:

  1. sobie samej
  2. wszystkiemu dookoła.

Pewność siebie to jest asertywność

To może i głupie, ale to jest bardzo trudne na początku drogi oszczędzania odmawiać bez przerwy każdemu z bliskich oraz przyjaciół. Wyjścia na lancz, kawę, zakupy, kino, weekendowy wyjazd lub wakacje.

Nie pojechałam z tematem ekstremalnie, odmawiając sobie wszystkiego. To nie jest jakaś kara ani zaciskanie pasa z płaczem.

Oszczędzanie to nie wyrok i rok więzienia. Nie zmuszam się do tego, nie przeklinam, że czegoś nie mogę albo, że nie mogę częściej. 

Oczywiście, że mogę! Ale nie chcę, bo zdecydowałam, co jest dla mnie ważne. Kiedy już zrozumiałam jak to jest dla mnie ważne, odmawianie wszystkiemu dookoła stało się łatwiejsze. To jest dla mnie wielki trening charakteru!

Mój budżet od początku przewiduje 1 wyjście do kawiarni w miesiącu oraz lunch lub kolację raz na 2 miesiące. 

Wybieram uważnie miejsce i towarzystwo. Cieszę się, doceniam i celebruję ten dzień jak wyjątkowe święto. A ta jedna kawa w miesiącu pachnie i smakuje jak nigdy dotąd. 

Pewność siebie – japońska szkoła

Po lekturze Michała Szafrańskiego „Finansowy ninja” wcieliłam się w rolę ninja i trochę dla beki, ale w efekcie doskonale nauczyłam się japońskich odgłosów odmowy hahaha.

Bez tej wewnętrznej, spokojnej, opanowanej pewności siebie nie miałabym siły tyle razy odmówić sobie i otoczeniu:

– „ninja nie wymięka, ninja jest silna”

-„dzięki, ale nie tym razem, ninja honorowo trzyma się planu!”

-„w tym miesiącu budżet ninja tego nie przewiduje” 

-„ właściwie, to cały rok wyzwania ninja tego nie przewiduje”

… Jak sądzisz? Jak Tobie się wydaje? 

Czy potrzeba dużej pewności siebie, żeby tak długo powtarzać, aż samemu się w to uwierzy i przestanie ulegać pokusom? 

Czy to dzięki pewności siebie przekona się w końcu otoczenie, że znajomi zrozumieją i zaakceptują nasze „wybryki” przestając nas atakować kuszącymi propozycjami?

Jakie mam korzyści i co tracę przez pewność siebie?

Pewność siebie powoduje, że mam odwagę i siłę pokonać wewnętrzny strach. Strach przed utratą natychmiastowej przyjemności oraz znajomych. 

Trzeba przyznać szczerze, że ograniczając wspólny czas, który zostaje często narzucony przez otoczenie, mogę stracić znajomych i przyjaciół. 

Istnieje duże prawdopodobieństwo, że moja własna, osobista rodzina uzna mnie za wariatkę i będzie się ze mnie śmiać za plecami, wyłączając powoli z różnego rodzaju atrakcyjnych wydarzeń.

Ale trzeba to wziąć na klatę i zmierzyć się z tym wyzwaniem. W innym przypadku brak pewności siebie złamie charakter i postanowienie oraz finalnie; bezpieczeństwo finansowe mojego własnego życia. 

Kto w końcu decyduje o bezpieczeństwie finansowym mojego życia? Ja? Czy inne osoby, którym nie mogę się oprzeć? 

Ile czasu trwa zabójcza decyzja?

U mnie to trwa około trzech sekund. Jedna myśl, przelatująca jak huragan, która burzy to, co chcę zbudować. Trzy sekundy i poddaję się w postanowieniu. Telefon do przyjaciółki i propozycja wyjścia na miasto, żeby ukoić nerwy i poczuć ulgę dania sobie nagrody. 

Nagrody??? No tak niestety to działa…zbyt wielki stres w pracy, presja, próby sprostania zbyt wysokim oczekiwaniom, ambicja, ego….  

Trzeba gdzieś spuścić to powietrze. Ja to rozumiem. Ale też bardzo sobie współczuję, bo sama do niedawna nagradzałam się za wszystko. Za coś co zawaliłam jak również za coś, co wychodziło dobrze. Albo jak coś po prostu zmieniło kierunek nie tak, jak ja tego chciałam. 

Trudno nie zauważyć, że nagradzałam się i pocieszałam bardzo chętnie, ponieważ w obu przypadkach sprawiałam sobie przyjemność. Czy to były zakupy, fryzjer, dobra kolacja, kawa z deserem, czy wyjazd. Efekt? Poczuć się super TERAZ.

Zdecydowałam się to zmienić. Co było to było. Już nie ma co płakać. Nie jestem z tych co płaczą. Bez urazy. 

Ja… to znaczy ninja, eeee to znaczy ja; nie płaczę! Ja walczę! 

To, że teraz oszczędzam i nie wydaję pieniędzy próbując stworzyć bezpieczeństwo finansowe mojego życia nie znaczy, że w przyszłości sama nie zaproponuję moim bliskim wspólnego wyjazdu albo innej super atrakcji. Ale chodzi o to, że to ja (nikt inny) zdecyduję:

  1. kiedy mnie będzie na to stać
  2. kiedy odłożę na to pieniądze 
  3. poczuję się z tym luźno i komfortowo

Trzy sekundy…

Pewność siebie – presja otoczenia

Ok, to ulegam czy nie ulegam? 

Ja ulegałam, a nawet często sama zachęcałam, bo lubiłam sobie w ten sposób sprawiać przyjemność tu i teraz.  Jedno wynika z drugiego!  Jeżeli odnajdę lub zbuduję tą pewność w sobie, to automatycznie z uśmiechem na twarzy przekażę ją asertywnie sobie oraz otoczeniu. 

Ale to nie jest takie proste. 

W swoim wyzwaniu musiałam się zmierzyć z bezwzględną krytyką. Często od osób, które na początku bardzo mnie dopingowały, żeby za chwilę wytykały materializm, zafiksowanie na kasie, brak spontaniczności i radości życia.

Ostre słowa.

Ale przełknięte z tą pewnością siebie, po co to robię, dlaczego odmawiam sobie pewnych przyjemności, jak to mnie wzmacnia i czego mnie uczy; owocuje uczuciami, które znam tylko ja. Duma, satysfakcja i zaufanie do siebie. Czuję jak to dodaje mi siły każdego nowego dnia wyzwania oszczędzania. Ale uczę się też zachować balans, bo pieniądze są ogromną siłą, która bez mądrości potrafi ogarnąć i pochłonąć. 

Pewność siebie w starciu z pieniędzmi nie zawsze jest oczywistą wygraną siły charakteru.

Ludzie tracą głowę na punkcie pieniędzy i często nie widzą jak przekraczają granice umiaru. Pieniądze wywołują ogromne emocje i totalnie skrajne zachowania.

Do mądrego zarządzania pieniędzmi potrzeba ogromnej dojrzałości i szacunku. Nie wywyższając pieniędzy ponad należny im obszar o który należy zadbać, ani demonizować sprowadzając do największego zła na świecie. 

Pieniądze nie są ani czyste ani brudne. Ani dobre ani złe. 

To my nadajemy im znaczenie. Naszymi przekonaniami i doświadczeniami. 

Oczywiście lepiej je mieć niż ich nie mieć, bo wtedy możemy im nadać dobre znaczenie. Na przykład pomagać.

Bezpieczeństwo finansowe powoduje luźny umysł, więcej przestrzeni na myślenie kreatywne „ok, co ciekawego i mądrego mogę z pieniędzmi zrobić?” niż krytyczne „jak zapłacić w przyszłym miesiącu wszystkie opłaty?”

Przeszłam przez myślenie krytyczne i wiem jak trudno wyzwolić umysł od stresu. To jest gigantyczny stres, który jest przyczyną wszechogarniającej depresji. Przygniata jak ogromne drzewo po huraganie. Nie można się ruszyć, nie można nic wymyślić oprócz wrzeszczenia i płaczu. 

Dzięki Bogu, weszłam w czas kreatywny i z luźną głową mogłam się podjąć mojego wyzwania. 

Dużo osób, które umieją oszczędzać nie potrafi zrozumieć, jak wielka praca musi zostać wykonana na drodze do spokoju finansowego przez osoby, które tej umiejętności nie nabyły.

Dużo osób twierdzi, że inwestowanie jest ważniejsze niż oszczędzanie. I trzeba się z tym zgodzić. 

Natomiast bez nauczenia się i wytrenowania podstawowych umiejętności takich jak dyscyplina i cierpliwość, które są niezbędne w procesie oszczędzania to o inwestowaniu trzeba zapomnieć.

Tylko szaleńcy moim zdaniem rzucają się na głęboką wodę inwestowania, jeżeli nie mają mądrze zabezpieczonych tyłów na  froncie w postaci stworzonej poduszki finansowej.  

Pewność siebie a prezenty  

Czy ten prezent nie wygląda za tanio? O co chodzi z tymi prezentami? Czy chodzi o to, żeby sprawić radość przyjacielowi lub bliskiej osobie z rodziny czy o to, żeby zrobić wrażenie?

Myślisz, że jeśli przyjaciel lub osoba z rodziny wręczy mi prezent o wysokiej wartości to powinnam się czuć zobowiązana zrobić to samo dla niej? Nikt nie chce wyjść na sknerę, być skrytykowanym za plecami albo zaryzykować brak zaproszenia na przyjęcie następnym razem.

Presja otoczenia może wykończyć jeśli brakuje pewności siebie. I może wykończyć najlepszy budżet! 

Czy zdecyduję się pójść do najdroższej restauracji w mieście tylko dlatego, że moja znajoma właśnie tam się chciała ze mną spotkać?

Czy wybór samochodu zaspokaja tylko potrzebę posiadania transportu do pracy? A może gdzieś z tyłu głowy pamiętam co mówiła na temat nowego auta moja odnosząca sukcesy zawodowe sąsiadka?

Ciekawe, że brak pewności siebie może tak silnie nakręcać spiralę udowadniania, że mnie stać, że nie muszę oszczędzać, że miernikiem mojego sukcesu jest wydawanie kasy na prawo i lewo.

Trzeba mieć ogromną pewność siebie, żeby mieć to gdzieś.

Żeby stanąć twarzą w twarz z taką osobą i powiedzieć: “Przepraszam cię, ale na tą chwilę decyduję o tym, co jest najlepsze dla mnie i moich finansów”

To jest absolutnie nie do uwierzenia, jak mogłam wcześniej pozwalać na to, żeby osoby nie mające wpływu na moje życie miały jednocześnie na nie taki wpływ. 

Wydawało mi się kiedyś, że jestem spontaniczna i wolna, ale byłam związana i głupia. Tak jakby ego znaczyło więcej niż ja sama a moja reputacja była ważniejsza niż bezpieczeństwo i spokój finansowy. Co to za szaleństwo? I kto tu jest bardziej szalony?

Nie z zaciskaniem zębów i przez łzy. No dobra, czasem przez łzy!

Ale z czasem ta pewność siebie zaczyna nabierać pewności siebie. 

Ja jestem w 10 miesiącu wyzwania oszczędzania. W tej chwili bez mrugnięcia okiem, bez zażenowania, bez skrępowania, bez wstydu z silną pewnością siebie potrafię odmówić. Nie opuszczam wzroku i nie ściszam głosu. Jestem z siebie bardzo dumna. 

Każdego dnia buduję zaufanie do siebie. Każde małe zwycięstwo,  decyzja zakupowa, mała wygrana w sklepie na półce i kolejna przy kasie (odkładam 1 rzecz z koszyka) buduje moją pewność siebie.

Pewność siebie – to nie jest też tak, że zawsze wygrywam

Trzymam się budżetu jak zawodowa ninja, ale ostatnio kilka dni temu stwierdziłam, że potrzebuję zeszytowego kalendarza, bo mój mały już nie ogarnia. I poszłam do sklepu, żeby wybrać jakiś tani. Zobaczyłam na wystawie przepiękny kalendarz. Turkusowy. Idealny! Z jednym dniem na jednej stronie. 

Bartek powiedział, że idealnie do mnie pasuje i jest pewien, że będę z niego z radością korzystać. 

£12,99! Łaziłam tu i tam i wokoło. Nie mogłam się zdecydować, bo drogi jak cholera!  Ale faktycznie pasował do mnie i korzystałabym z niego z wielką przyjemnością.

??? Czy to wystarczające stwierdzenie do podjęcia decyzji zakupowej???

To był 1 luty, dzień moich zakupów na ostatnie 10 dni przed wypłatą. Śnieg zasypał nasze miasteczko i samochody utknęły na podjazdach. Przez to zakupów na 10 dni nie zrobiłam, ale wróciłam do domu z najpiękniejszym kalendarzem jaki kiedykolwiek miałam. Pierwsze, co Robert zapytał z ironicznym uśmieszkiem spoglądając na cenę mojego nowego nabytku: „Ahhhha. A czy to było uzgodnione z Joanną? Czy fakt, że ona jest teraz przy północnej Afryce znaczy, że możesz poszaleć bez konsekwencji?” 

Ok, znam swój budżet. £30 na 10 dni. Właśnie wydałam £12,99. Wiem co powiedziałaby Joanna… £17,01 zostało do przeżycia. Cholera. 

Eeeee, dam radę! 

„Luźno mamo”, jakby powiedział Dawid. 

Luźno

dominika

Scroll to Top