Podsumowanie jedenastego miesiąca depresyjnego lutego
Podsumowanie. Drodzy przyjaciele! Ladies and gentlemen.
Z ogromną dumą chciałabym się pochwalić, że luty, jedenasty miesiąc mojego wyzwania oszczędzania zakończyłam z sukcesem! Minimalny limit £420 został osiągnięty i zgodnie z tradycją dorzucam £80 do pełnej okrąglutkiej sumki. Moje dochody w lutym to £1466. Luty jest krótszym miesiącem a moja wyplata jest zależna od ilości przepracowanych dni.
Finalnie na moim koncie oszczędnościowym pojawiła się kwota… uwaga… £5000!!!!!!!
Podsumowanie jedenastego miesiąca lutego kończę z fanfarami, oklaskami i ukłonami.
To się nie mieści w głowie.
Sama jestem w szoku, bo okazało się, że założenia rocznego planu właśnie zostały osiągnięte!
Plan zakładał, że oszczędzając po £420 miesięcznie, odłożę w ciągu 12 miesięcy kwotę £5000.
Dzięki dorzucaniu £80 do równej kwoty £500 dotarłam do mety przed czasem i dwa miesiące przed czasem wykonałam 100% normy.
Ok, podsumowując luty.
Luty… uuufff. Nawet nie wiem gdzie zacząć.
Styczeń był dziki i był najintensywniejszym miesiącem mojego życia na wyspie, ale luty też nie był lepszy. Nie miałam czasu zrobić moich regularnych wpisów na bloga, co odnotowuję jako autorską porażkę.
Ogarniałam taką masę rzeczy, że nie starczało mi czasu nawet na moje ulubione gotowanie, które jest jednym z moich głównych odstresowywaczy.
Ale postanowiłam się nie forsować i nie zarywać nocy, bo finalnie pisałabym półprzytomna jakiś bełkot. Nawet teraz, robiąc to podsumowanie czuję jakbym wykonywała gigantyczny mentalny wysiłek.
Każda czynność zajmuje mi dwa albo nawet trzy razy więcej czasu. Muszę się koncentrować dwa albo trzy razy bardziej na każdym zadaniu, żeby nie popełnić błędów. A to wszystko zabiera mi dwa albo trzy razy więcej energii.
Kłopoty osobiste, które ostatnio miałam bardzo mocno wpłynęły na moją kondycję psychiczną i bardzo mocno mnie osłabiły. Myślę, że na każdego wpływają i każdy z nas radzi sobie jak może najlepiej.
Mimo ogromnej radości i poczucia satysfakcji czuję też przesiadujący pod skórą smutek i jakieś przewlekłe ciągnące się jak guma zmęczenie.
Jednocześnie w tym samym czasie spełnia się moje największe marzenie.
W pożarze serca, w trakcie czasie trzęsienia mojej spokojnej ziemi, szargania emocji przez tornado na lewo i prawo oraz pochłonięcia uczuć przez wody tsunami…pojawia się suchy ląd, bezpieczna i cicha przystań.
Bezpieczna. Safe.
To jest słowo, które wybrało się na moje „one little word” na 2019 rok. Bo dla mnie nowy rok zaczyna się na wiosnę.
Ok, wracając do tematu lutego:
Plan strategiczny zakłada £100 na miesiąc. W gotówce przechowywanej w słoikach
£90 na jedzenie
£10 na higienę/kosmetyki
Część pieniędzy zostaje na koncie głównym na pokrycie stałych opłat a część trafia na konto oszczędnościowe. Cała wypłata zostaje konkretnie rozdysponowana i każdy funt ma swoje przeznaczenie.
Proste co?
Z budżetu £100 wydałam £78,50 w związku z tym na plusie zostało £21,50!
Budżet £100 na miesiąc | Jedzenie £90 | Higiena & kosmetyki £10 | |
1 słoik £ 30 10-20 luty | 2 słoik £30 20-28 luty | 3 słoik £30 1-10 marzec | 4 słoik £10 |
£ 25 | £20 | £20,70 | £12,10 |
Kawa na mieście | £3,90 | ||
Suma sum £ 78,50 |
Podsumowanie – zakupy
Trochę głupio się przyznać, ale nie dbam o siebie ostatnio jeśli chodzi o odżywianie.
W pierwsze 10 dni zrobiłam zakupy w Lidlu bez listy zakupów wrzucając do koszyka standardowo paprykę, kabaczka, brokuły jakąś sałatę, ryż basmati i cytryny. Nie mam ochoty gotować ani nie mam apetytu. Jak już wiem, że muszę coś zjeść to robię zupę albo jakieś curry warzywne byleby podgrzać i za dużo o tym nie myśleć.
Mam od jakiegoś czasu straszne zawirowania w życiu osobistym i czuję jak mnie to osłabia.
Jestem bardzo zdyscyplinowaną osobą, ale ostatnio nie mam siły ani energii, dlatego niestety ominęłam kilka wtorkowych wpisów i zniknęłam z social mediów.
Wybacz mi proszę brak kontaktu.
Uznałam jednak, że czasem można sobie pozwolić na totalne wyłączenie. Nawet trzeba.
Tym bardziej jak prowadzi się bardzo aktywny tryb życia i wymaga się od siebie dużo za dużo.
Założeniem moja bloga jest opisywanie mojej rzeczywistości w obszarze finansów osobistych i to jest właśnie część mojej rzeczywistości.
Pozytyw:
W tym bardzo słabym czasie mojego życia okazało się jak doskonale działa system słoikowy kiedy nie miałam głowy do ogarniania. Automatyczne działanie
- wiem z kalendarza, że jest 1, 10 czy 20
- wyciągałam gotówkę ze słoika
- robię zakupy za maksymalnie £30
- robię herbatę i w 5 minut uzupełniam notatki budżetowe
- kontroluję w ten sposób system wciąż mając poczucie satysfakcji.
Nigdy wcześniej nie pomyślałabym, że coś takiego może zadziałać. Nigdy nie lubiłam rozwiązań systemowych a tym bardziej jak działały automatycznie.
Gdzie w tym spontaniczność i miejsce na kreatywność? Wydaje się być takie bezduszne.
Natomiast muszę się zgodzić i poczułam to na własnej skórze, że wytrenowane, mechaniczne zachowanie jest GENIALNE i w 100% skuteczne!
Przypomniało mi się porównanie z żołnierzami marines, którzy nie mogą kierować się emocjami przy podejmowaniu decyzji tylko muszą zachowywać się automatycznie. Ale, żeby do tego doszło potrzeba treningu na „sucho”
Podsumowanie – paliwo
Na paliwo średnio wydaję w każdym miesiącu około £100. Dojeżdżam do pracy pół godziny w jedną stronę w związku z tym w lutym na paliwo wydałam £110 bo zrobiłam dwie dodatkowe zmiany.
Podsumowanie – kosmetyki, higiena
Gdyby ktoś mnie zapytał bez jakiego kosmetyku nie przeżyję na bezludnej wyspie to moja odpowiedź jest natychmiastowa: bez nitki dentystycznej i balsamu do ust.
Mam conajmniej dwa balsamy do ust w torebce, jeden w domu pod ręką, jeden w szlafroku i jeden w samochodzie. W tym miesiącu kupiłam cudowny malinowy balsam do ust Nivea za £2,10.
Kupiłam też plastry przeciwbólowe na plecy za £4,99 bo dopadła mnie rwa kulszowa i tydzień ledwo się poruszałam nie wspominając, że nie mogłam wyprostować pleców. Oczywiście nic nie pomogły oprócz przyjemnego uczucia ciepła i wysypki po wszystkich stosowanych maściach przeciwbólowych.
Kupiłam pochłaniacze wilgoci £4,99 do samochodu. Angielska pogoda daje w kość uszczelkom w bagażniku mojej Tigry.
Podsumowanie – niespodziewane wydatki.
Kupiłam też piękny bukiet wiosennych kwiatów dla Rachel i Anthony’ego w jeden niedzielny poranek w podziękowaniu za ich pomoc i wsparcie za £5.
Podsumowanie – lunch
W ramach relaksu wybrałam się do mojego ulubionego miasta Truro, które jest stolicą Kornwalii i spędziłam tam większość dnia szwędając się po sklepach z wyposażeniem domów.
Od czasu jak Klaudia pokazała mi Pinteresta znikam w wirtualnych przestrzeniach wnętrz, marząc jak stworzę swoją sypialnię, salon i kuchnię.
Zauważyłam, że niesamowicie mnie to relaksuje i odpręża. Zapisuję Piny układając w ten sposób swoją własną galerię z ulubionych aranżacji. Fantastyczne narzędzie! Moja mama jest absolutnie zakochana w Pinterest i szaleje w swoim domu wymyślając i reaktywując stare przedmioty.
Tak, że łazikując i podziwiając pościele, łóżka, wypróbowując materace i inne cudowne elementy wyposażenia domu znalazłam fajną kawiarenkę na górze jednego ze sklepów i tam usiadłam na lunch. Wielki ziemniak z krewetkami w sosie śmietankowym i sałatką za £3,90 sprawił mi tyle radości, że zakończyłam ten dzień z lekkim uczuciem szczęścia.
Widziałam tam też fantastycznie wyglądające ciasta, dlatego wiem gdzie za miesiąc piję kawę.
Podsumowanie – moje wnioski
Jestem z siebie dumna.
Wykonałam kawał genialnej roboty. Jakbym mogła to bym siebie samą wyściskała do utraty oddechu. Wykonałam 100% normy i do tego przed czasem. Powinnam dać sobie medal. Ależ jestem dobra!
Czy to już zarozumiałość czy jeszcze pokorne zadowolenie z siebie?
dominika