Podsumowanie szóstego miesiąca września. W połowie drogi do celu.
Podsumowanie. Drodzy przyjaciele! Ladies and gentlemen.
Miło jest mi poinformować, że szósty wrześniowy miesiąc mojego wyzwania- oszczędzania zakończyłam z sukcesem. Minimalny limit został osiągnięty i udało mi się przelać o £80 więcej do równego rachunku £500!
Ponieważ miałam bardzo dobrą wypłatę w tym miesiącu udało mi się uzupełnić brak £200 z lipca jak pojechałam na wakacje. Well done me!
Finalnie na moim koncie oszczędnościowym pojawiła się kwota £3000!
We wrześniu miałam trochę stresów w pracy i prawdę mówiąc przez pierwsze dni po wypłacie nie miałam ani głowy, ani ochoty, żeby zrobić listę i pojechać do sklepu po moje zakupy. Do kuchni wchodziłam tylko po to, żeby zrobić sobie herbatę. Jadłam byle co.
Podsumowanie września
Podsumowanie września przypada na dziś, na dzień 09 października 2018r dokładnie w środku mojego wyzwania, czyli po pierwszych sześciu miesiącach od startu „dominika’s money challenge”.
Plan wyprawy
Szczegóły całego planu oszczędzania opisałam w moim trzecim poście „Jak chcę osiągnąć mój cel?”
Dziś jestem w połowie mojej wyprawy i cały czas trzymam się obranego celu. Plan który opracowałam na starcie jest na tyle szczegółowy i dobry, że w dalszym ciągu zmierzam w wyznaczonym kierunku. Moja podróż jest nadal wyzwaniem i jest wciąż dla mnie bardzo ciekawa. Maszeruję równym tempem z moją mapą, z zaznaczonymi kolejnymi miejscami docelowymi. Nie jestem zmęczona, nie straciłam zapału i widząc efekty z miesiąca na miesiąc moja motywacja jest coraz większa żeby wytrwać do końca. Z każdym podsumowaniem miesiąca kiedy widzę swoje kolejne drobne zwycięstwa, mój plecak wypełnia się malutkimi sukcesu i nowymi umiejętnościami. Mam coraz większe zaufanie do samej siebie, dzięki czemu jestem coraz bardziej pewna siebie, coraz odważniejsza i bardzo z siebie dumna. Naprawdę jestem z siebie dumna.
Podróż
Cieszę się tą wyprawą bez względu na pogodę, nie tracę uważności i radości otaczającej mnie codzienności.
Jestem świadoma tej podróży i mam już nawet pewne doświadczenia jak w czasie drogi pogoda potrafi być zmienna i mój nastój potrafi być zmienny.
Life isn’t all about waiting for the storm to pass,
It’s about learning to dance in the rain
Trzymam się dzielnie i nie chcę, żeby emocje wpłynęły na moją dyscyplinę marszu ale kryzysy są częścią drogi i ja je akceptuję. Miałam taki kryzys raz, pod koniec sierpnia, kiedy miałam już po dziurki w nosie tego ciągłego odmawiania sobie.
Zatrzymałam się, zdjęłam buty, usiadłam na trawie opierając się o drzewo, trochę wkurzona na głos wyrażałam niezadowolenie ze swojego „losu” i zastanawiałam się jak mogłam się na to całe oszczędzanie świadomie zgodzić??
Napisałam w social mediach:
„Dzisiaj jestem przeciwko sobie. Totalnie do bani się dzisiaj czuję.
Moja ukochana przyjaciółka parę dni temu poleciała na stałe do Stanów,
Klaudia była na urodzinach z George’m w weekend w Oxford, moi rodzice pojechali z Hamburga na urlop do naszej pięknej Gdyni☀️ i spacerują razem po słonecznym bulwarze, Bartek pojechał do Bristolu a Dawid właśnie leci samolotem na rok do Madrytu.
A ja siedzę w domu jak kołek.
Trochę smutna, trochę wkurzona, trochę zazdrosna, trochę rozkapryszona…I czuję się źle.
A najgorsze jest to, że mam odłożone pieniądze na koncie i nie mogę ich ruszyć.
To znaczy mogę, ale money challenge trzyma mnie w ryzach opanowania. Coś za coś.
Dziś czuję jak emocje przejmują mój nastrój? A ja nie chcę na to pozwolić. To jest częścią mojego rozwoju, mojego wyzwania”
Bardzo mocno odczułam ten dzień! Emocje dały mi popalić.
Dostałam naprawdę słodkie wsparcie od znajomych, którego się nie kompletnie nie spodziewałam. Między innymi wiadomość, żebym pomyślała teraz, jaka będę z siebie dumna niedługo, gdy dotrę do celu. Pojęczałam, popłakałam i w końcu mi przeszło. Tak jak zwykle wszystko przechodzi. Najgorsze, że nawet jak jestem tego świadoma i wiem, że tak to jest; to uczucia i emocje robią co chcą i mają moją logikę w nosie. Co to w ogóle ma być, pytam się? Czy ja mam jakiś realny wpływ na siebie? Czy targa mną jakaś ulotna emocjonalna firanka podrywając z każdym ruchem wiatru? Kto tu rządzi? No właśnie, kto tu rządzi?
Podsumowanie: Porażki
Przez te sześć miesięcy miałam chwile słabości oraz wyzwania w wyzwaniu, którym musiałam stawić czoła i dzielnie sprostać.
Kupiłam buty pod wpływem emocji wspomnienia, na które musiałam odłożyć z ciasnego budżetu i płakałam w poduszkę gdy przybiło mnie to, że mam już sporo zaoszczędzonych pieniędzy a nie mogę z tym zrobić co chcę w chwili smutku.
Podsumowanie: Sukcesy
Niezliczoną ilość razy odkładałam coś na półkę albo wyjmowałam z koszyka w ostatniej chwili.
Mimo kuszących ofert bardzo wiele razy potrafiłam sobie odmówić i przekonać siebie do opanowania. Bardzo wiele razy miałam ochotę pojechać do Starbucks’a na kawę a lądowałam z domową produkcją w ogrodzie.
Nie!,no wiadomo, że kawa domowa nie smakuje tak jak ta ze Starbucks’a ale satysfakcja rekompensuje stratę.
W smutny poniedziałek mimo doła i utraty energii wytrzymałam i podjęłam niezgodną ze sobą decyzję. Opanowałam emocje.
Duma jaka mnie rozparła dwa dni później jak mi przeszło, jest nie do opisania.
Podsumowanie: Mój cel
Moim celem w ciągu tego roku jest zbudowanie 3 poduszek bezpieczeństwa finansowego, które co miesiąc od kwietniowej wypłaty zaczęłam regularnie pompować.
1. Poduszka na wydatki niespodziewane £500 (naprawa auta, pralki, dentysta itp.)
2. Poduszka na wydatki spodziewane £1300 (urlop, podatek, ubezpieczenie i przegląd auta, prezenty)
3. Poduszka bezpieczeństwa £2700 (w razie choroby, wypadku, utraty pracy). To jest 6m-cy pokrycia kosztów stałych jak czynsz, jedzenie itp.
Razem na poduszki potrzebuję £4500
Dodałam do tego extra + £500 na wyprawę do Włoch, które mają szczególne miejsce w moim sercu.
To daje kwotę całego wyzwania £5000
Budżet ustalony na początku wyzwania:
£90 na jedzenie na cały miesiąc i to się nie zmienia
£20 na kosmetyki i środki czystości, ale zmniejszyłyśmy w czerwcu na £10 bo nie wydawałam więcej niż £10
W połowie wyzwania na moim koncie oszczędnościowym powinno być £2500 a na dzień dzisiejszy jest £3000! To znaczy, że jest £500 na górce i już mam jeden miesiąc w zapasie! Oł jeeee!!! Uuuuuuuuuuuu! Ahhhhhha
Wolniej
Jesień przynosi większy spokój i mniej letnich, wakacyjnych atrakcji. Tempo życia naszego małego miasteczka powoli zwalnia, turyści opuszczają Newquay zapisując cudowne, upalne lato w swoich wspomnieniach. Czuję też naturalnie jak ja zwalniam, nabieram ochoty na spacer po wyludnionej plaży i jesienną herbatę z książką w domowym zaciszu. Momentami nasze cztery kąty słyszą moją nieśmiałą naukę języka włoskiego. Zaczęłam się uczyć języka włoskiego z kupioną dwa lata temu aplikacją w telefonie co przynosi mi masę radochy i dodatkowo motywuje do osiągnięcia celu. Bo moje marzenie jest coraz bliżej a powiedzenie kilku prostych zdań po włosku zamawiając kolację a potem kawę jest cichą ambicją.
Czekam na kwiecień
Czekam na czas, kiedy obudzę się ciepłem poranka i wyjdę w koszulce po włoskie caffee espresso i sama ją zamówię. Kiedy bez pośpiechu poszwędam się po włoskich uliczkach, usiądę na murku, zjem ciepłe ciasteczko cornetto z dżemem, posłucham miasta, śmiechu ludzi i ich rozśpiewanego języka włoskiego.
Słowo kluczowe, które nadaje ton i znaczenie mojemu wyzwaniu zaczyna być coraz bardziej dźwięczne i coraz silniej we mnie zapada. OPANOWANIE.
Małe sukcesy, z miesiąca na miesiąc dają mi coraz więcej pewności siebie, odwagi i zaufania do siebie, że mogę osiągnąć mój cel.
Pamiętam jak Joanna powiedziała mi rok temu wprost: „Jak ja mogę; to ty też dasz radę!” I ja jej uwierzyłam.
Nie jest łatwo nauczyć się sobie odmawiać, ale jak się zrozumie tą wielką wartość i poczuje nieopisaną satysfakcję z opanowania samego siebie to każda decyzja jest prostsza i każdy krok łatwiejszy.
dominika