Strach się bać
Poniedziałkowy wieczór zbliżał się jak upiorny demon z jej najciemniejszych nocnych koszmarów. Skręcał żołądek z bólu, sprawiał, że pociły się ręce, trzęsły nogi, a obroty serca nabierały szalonego tempa. Myśl o nim paraliżowała, wstrzymywała jej oddech i wciągała powoli do mrocznej piwnicy, odbierając tym samym siłę i odwagę do walki. Do stawienia mu czoła.
Starała się jak mogła, żeby oddalić od siebie wypełniający ją strach, ale on od dawna, niezauważalnie wysysał z niej całą energię.
Wiele razy siadała w kącie na dywanie i zakrywała twarz, jakby chciała się w ten sposób schować; być niewidoczna. Zniknąć.
I poniedziałek mijał. I strach mijał z nastaniem dnia. Na chwilę, na moment. Do następnego dnia
Strach się bać.
Strach to ciekawa emocja.
Wlecze w najciemniejsze kąty, zakurzone zakamarki i piwniczne podziemne, zimne czeluście. Załamuje, straszy i przeraża.
Odbiera pozytywne, logiczne myślenie.
Odwaga
Nie jedno wystąpienie w szkolnych konkursach, niejeden mecz koszykówki, niejedne zawody sportowe.
Wygrać. Tego oczekuje się od lidera. Opanowania, trzeźwej oceny i najlepszej możliwej reakcji.
Być może właśnie dlatego odnosiłam tyle sukcesów. Każdy mały sukces i każda mała wygrana to był krok, który na mojej drodze dodawał mi siły i wielkiej odwagi. Zaprawiłam się w bojach i potrafiłam trzymać strach za gardło.
Strach
Mimo tego, że zawsze byłam odważna i czasem wręcz brawurowa, to kiedy dorosłam; w przypadku moich osobistych finansów okazałam się chickenshit.
Bałam się podejść do naprawy moich finansów i bardzo długo strach trzymał i ściskał mnie mocno za gardło.
Bałam się zaglądać na konto bankowe, nie otwierałam wyciągów z banku, nie robiłam budżetu, analiz, podsumowań i nie miałam żadnego finansowego planu. Czekałam do samego końca rzucając tylko okiem na stan konta wypłacając czasem kasę z bankomatu.
Czy bałam się bardziej spojrzeć finansom w oczy czy może samej sobie?
Dlaczego się bałam? Czemu zwlekałam, odkładałam i przedłużałam? Dlaczego to robiłam? Co powodowało, że się tego tak bałam. Przecież wchodząc na konto nikt mnie nie opieprzał, w banku nikt nie wytykał mi jaką jestem fujarą i niemotą życiową.
Chciałam umieć zajmować się finansami, oszczędzać i generalnie ogarniać temat. Podchodziłam do tego jak pies do jeża.
Myślę, że nie wiedziałam też jak się do tego zabrać. Od czego zacząć…
Od kiedy pamiętam interesowałam się rozwojem osobistym i praktyczną psychologią rozwojową. Naczytałam się naprawdę masę książek. I wiele rzeczy w sobie rozwinęłam. Natomiast obszar moich finansów to była jakaś porażka!
Strach się bać
Tchórz, cykor, ciapa, trzęsidupa, panikarz, uchodźca, zbieg, zajęcze serce.
W słowniku synonimów znalazłam też określenie „człowiek małego ducha” i to mną wstrząsnęło.
Opis taki, że strach myśleć o sobie w taki sposób.
Strach się bać – ego
Ego – EGObalon pompowany był od lat. Przeze mnie i przez moje otoczenie. UUUUUUuuuu, jaka ja byłam ekstra.
Fajna jest myśl(bardzo ego), że każdy myśli o mnie jaka jestem świetna. Przyzwyczaiłam się do takiego wizerunku.
Jestem bardzo wymagająca w stosunku do siebie. Jak coś zawalę to szlag mnie trafia i jadę po sobie ostro.
Ciężko było mi się przyznać do tego, że jestem „trzęsidupa” i nie ogarniam. Dużo czasu upłynęło i dużo zamiatania pod dywan było. Ale jakże uwalniające było poddanie się i przyznanie do błędów oraz słabości.
A jakże ciężko było później z tym ego walczyć, żeby po latach zabrać się za naprawę tego całego finansowego bałaganu. Ohhhh, uwierz mi; ciężko.
Rozwiązanie – jestem maleńką istotką na tym wielgachnym świecie. Małą, maleńką, maluteńką. Odwracam wzrok i uwagę od siebie a zwracam na innych ludzi. Wybieram pomoc i komfort dla innych, ponad swój własny komfort.
Strach się bać – reputacja
Reputacja – cóż…to co myślą inni o mnie nie specjalnie mnie obchodziło.I nie obchodzi za bardzo do tej pory.
Ale to, co ja sama myślę o sobie zawsze było dla mnie ważne. I reputacja jest integralnie związana z ego. Niemal tragicznie, toksycznie nierozłączna.
Rozwiązanie – pokochałam siebie, zaakceptowałam to, że nie jestem idealna i dałam sobie pozwolenie na robienie głupot. Śmieję się z siebie. Klepię się po swoim ramieniu i wybaczam sobie.
Strach się bać – brak wiedzy
Brak wiedzy – to faktycznie jest mega bariera, żeby zacząć. To jest ograniczenie które hamuje ruch, kiedy nie wiadomo za co się zabrać i tym bardziej za co się zabrać w pierwszej kolejności.
Rozwiązanie – Wiedzę trzeba mieć, żeby być gotową i uzbrojoną w czasie kiedy uda się pokonać strach. Ja czytam książki, podkreślam, zapisuję moje myśli i komentarze, notuję gdzie tylko jest wolne miejsce w książce. Po każdym rozdziale podsumowuję najważniejsze notatki a jak skończę książkę mam gotowe własne streszczenie.
I co najważniejsze w wiedzy teoretycznej – wciskam tą wiedzę w codzienną praktykę
Strach się bać – zwlekanie
Zwlekanie – no i tu zaklęty krąg się zamyka zakręcając moje życie sobie wokół nie mojego palca. Bo nie wiem jak wielką mogę mieć wiedzę, to i tak NIC z nią nie zrobię jeśli będę się bać i odkładać na “później”. A “później” z koszmarnym upodobaniem wierci dziurę w brzuchu i i toczy wojenne działania w myślach. Nawet nie musi się bardzo starać bo nasza decyzja poddaje się często bez żadnej walki. „ok, jasne, spoko. Nie ma co się gorączkować!Zrobię to później”
I na moment odczuwam ulgę, która zniknie tak szybko jak się pojawiła, bo czas płynie a odkładanie rzeczy na później nie znikają. Ukrywają się zamiecione pod dywanem.
Rozwiązanie – stwarzam sobie przyjazne środowisko i otaczam „sprawę do załatwienia” pyszną gorącą czekoladą z bitą śmietanką i płatkami migdałowymi. Tak się nauczyłam siadać do analizowania moich paragonów, przeglądu konta, planowania budżetu i rozliczania sukcesów. No przecież wiem…porażek czasu również.
Ale jak powiada stara prawda „zjedz salami po plasterku”. Niezwykle mądra japońska filozofia Kaizen jak wygrana miliona w totka. Może nawet bardziej wartościowa. Sprawdź tu
Nie dziwię się osobom, którym ciężko zabrać się za ten temat. Nie widać nadziei, horyzontu i światła rozwiązania problemu.
Myślę, że wiele osób czuje zaciśnięte gardło przez kredyt, przeciągniętą na maksa kartę kredytową albo dwie. Duże długi biznesowe albo kasę napożyczaną u rodziny i przyjaciół.
Nie jestem jeszcze na tyle odważna, żeby powiedzieć, że jestem od strachu całkowicie wolna, ale już nie uciekam. Nie chowam się po kątach, nie zamiatam pod dywan i nie uciekam przez konfrontacją. Staję twardo twarzą w twarz.
Nie zawsze robię podsumowanie domowych finansów w poniedziałek, ale już nie mam trupa w szafie. Otaczam się najfajniejszą i najcieplejszą dla moich myśli atmosferą, która daje mi poczucie bezpieczeństwa i pewności siebie. Koszmar minął
Strach mnie już nie paraliżuje.
dominika